czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział trzeci

"Jutro musi być wreszcie jutrem,   a nie kolejnym zniszczonym dzisiaj..."

     Wydawało mi się że ten spacer trwał wieki. Facet gadał jak najęty o swojej firmie. Myślałam że się zanudzę na śmierć. Na chwilę się zatrzymaliśmy. Przestał nawijać. "Oh dzięki ci boże za to"-pomyślałam.  Staliśmy pod dużym dębem. Był juz półmrok. Nie mogłam zobaczyć nikogo oprócz nas. Nagle Liam złapał mnie w pasie, i przyciągnął do siebie. Zaczął szeptać do mojego ucha. Byłam zbyt zszokowana, żeby zrozumieć. Stałam bez ruchu. Nie wiedziłam co sie dzieję. Dopiero gdy powoli próbował wsunąć swoją dłoń pod moją sukienkę, otrząsnęłam się. Próbowałam się oddalić się od niego. Nic z tego.
     Po chwili chyba się opamiętał. Wyciągnął rękę...
-Przepraszam. -szepnął mi do ucha. Oddalił się. Dalej nie wiedziłam co się stało. Już go nie widziałam.
     Powoli kierowałam się w stronę domu mojej matki. Liam'a już nie było. Porzegnałam się z moją rodzicielką, zabrałam swoje kluczyki, i wyszłam. Na szczęście obyło się bez pytań.
    Gdy tylko weszłam do domu, od razu skierowałam się do łazienki. Chciałam zmyć z siebie jego dotyk. Może to dziwne, ale wcierałam, mydło, w swoje ciało najmocniej jak mogłam. Jak by to miało pomóc.
     Założyłam szlafrok, a brudne rzeczy wrzuciłam do pralki. Szybko dotarłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam bieliznę, dresowe spodnie i luźną bluzkę.
Ubrałam się, i poszłam do salonu. Postanowiłam nie zamartwiać się dziś juz niczym. Z szafki wyciągnęłam wino, które kupiłam już jakiś czas temu, i mały kieliszek. Wiedziałam że lekarz zabronił. Lecz ból psychiczny był zbyt wielki.
Pierwsza lampka 2...3...4....
    Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Oczywiście myśl żeby nabyć tabletki przyszła już po fakcie. Rozciągnęłam się mozolnie, i podniosłam się. Jednak jakaś siła wyższa nie pozwoliła mi ustać za długo, i runęłam na moje legowisko. Po kolejnych próbach, stwierdziłam że to nie ma sęsu, i na moje szczęście powieki same się zamykały. Usunęłam.
     Obudziłam się już w znacznie lepszym stanie. Tylko jestem ciekawa jak to się stało, że znalazłam się w łóżku. Jak dobrze pamiętam zasnęłam na kanapie."MAGIA"- pomyślałam.
Zeszłam na dół, kierując się do kuchni. Wyciągnęłam kubek i wlałam troche niegazowanej wody. Postanowiłam się ubrać i odświeżyć. Po wykonanych czynnościach, ktore zajeły mi około 50 minut, gdyż postanowiłam wsiąść kąpiel, po wczorajszym wieczorze sądzę że było to najlepsze rozwiązanie.
      Zapięłam mój czerwony płaszcz i byłam gotowa do wyjścia. Moim celem dziś była apteka.
     Czy mogłabym prosić coś na ból głowy? -spytałam.
-Chwilkę.. Proszę. To jest £2,99. -Dałam wyznaczoną ilość pieniędzy i grzecznie podziękowałam.
    Już miałam złapać za klamkę, jednak ktoś mnie wyprzedził. Drzwi apteki się otworzyły, a ja upadłam głową uderzając o płytki. Obraz się rozmazał. powoli próbowałam się podnieść. Ujrzałam dość wysoką postać, z bujną fryzurą.
Po chwili obraz wracał do normy. W końcu mogłam zobaczyć sprawcę mojego upadku.
-Harry? -chłopak pomógł mi się podnieść.
-Nic ci nie jest? Marnie wyglądasz.-powiedział.
-Wszystko w porządku, oprócz tego że oberwałam drzwiami od jakiegoś idioty. -uśmiechnęłam się chamsko. Chciałam wzbudzić w nim lekkie wyrzuty sumienia. - Tak.- Wyszliśmy na zewnątrz, wolno maszerując.
-Przepraszam. A tak poza tym dobrze się czujesz?-Już chciałam odpowiedzieć, lecz chłopak pociągnął mnie za ramię. Szybko skierował sie w jakąś z bocznych uliczek.
-O co chodzi?- spytałam zdezorientowana. Chłopak nie odpowiedział.  Oboje szliśmy w ciszy. Nikomu ona nie przeszkadzała. Od razu wiedzieliśmy gdzie idziemy.
     Po 15 minutach dotarliśmy do miejsca w którym się poznaliśmy. -Możemy się przejść? Nie mam ochoty siedzieć..-Może moje pytanie zabrzmiało głupio, lecz chłopak pokiwał głową na 'tak'.
-A u ciebie wszystko okey?
-Tak. Kompletnie nie mam na nic czasu.  Próby, wywi.... - na chwilę przerwał. - mam dużo na głowie... Mam próby do... Egzaminów. Dużo egzaminów w szkole teraz jest. -Zdziwiło mnie to ponieważ, szkoła zaczyna się dopiero za dwa tygodnie.
-Ej ale wiesz że szkoła zaczyna się za dwa tygodnie, tak?- chłopak dziwnie się na mnie popatrzył. Chwilę pomyślał i powiedział:
- Tak wiem, ale ... Przez lato też chodziłem. To inna szkoła. A właśnie, dobrze się czujesz? Blado wyglądasz. - Kolejny raz zakręciło mi się w głowie. Miałam małe problemy ze zdrowiem, a wczorajszy dzień niestety nie wyszedł mi na dobre.
- Nie, wszystko w porządku. Chyba pójdę już...
-Poczekaj odprowadzę cię. I nie protestuj. Nie chcę żebyś mi zemdlała na środku ulicy. - Ucieszyłam się że Harry postanowił odprowadzić mnie do domu. Mogłam lepiej go poznać.
       
      2 godziny później

Leżeliśmy na kanapie, z zamiarem oglądania filmu. Loczek uparł się że zostanie, ponieważ nie "wyglądam za dobrze". Film się zaczął jednak nikt nie był nim zainteresowany. Rozmawialiśmy na temat moich studiów, jak mam zamiar zostać fotografem.
-A masz jakieś zdiecia? -Pokiwałam głową. Szybko pobiegłam na górę, w celu znalezieniu moich najnowszych dzieł. Gdy powoli schodziłam na dół usłyszałam dziwną rozmowę którą prowadził mój przyjaciel, przez telefon.
-Tak rozumiem. Nie nic nie wie. A nawet jeśli to nie twoja sprawa... Tak... Jutro... Okey to pod studiem... Do jutra.
Zeszłam na dół udając że nic nie słyszałam. Nie chciałam się wtrącać.
-Coś się stało? -spytałam. Wiedziałam że mnie okłamie. I nie stało się inaczej.
-Moja matka jak zwykle nie daje mi spokoju. Ale to nic. Nie przejmuj się... Mogę? -wskazał na kopertę którą trzymałam w ręku.
Usiedliśmy na kanapie. Hazza przewracał kolejno zdięcia.
-Są naprawdę dobre...
-Dziękuję.- Chłopak odwrócił się i  popatrzył w moje oczy. Nie czułam skrępowania. Jednak coś mówiło mi że to się może źle zkączyć. Wstałam i wyszłam do kuchni. Z szafki wyciągnęłam tabletki. Usłyszałam za sobą kroki.
-Coś sie stało? Wszytko w pożądku?
-Tak, tak... Źle się czuję. -Powiedziłam po czym połknęłam dwie tabletki. -Nie martw się. Ostatnio choruję, ale to nic poważnego. -chłopak posłał mi dziwne spojrzenie. Lekko się zbliżył i dotknął mojego czoła.
- Jezu! Jesteś cała gorąca. -nagle poczułam jak słabne.
Nie straciłam przytomności. Słyszałam wszytko co wokół mnie się działo, jednak ból był zbyt mocny, nie mogłam się nawet ruszyć. Już nie słyszałam nic.

      Z perspektywy Harry'ego

     Nie wiedziałem co mam robić. Położyłem na wpół przypomną dziewczynę na kanapie, i wyciągnęłem swój telefon.
-Hello... Prosze przyjechać. Dziewczyna zasłabła... Adres... Już..- pobiegłem do blatu na którym leżał list z adresem -Hello..-podałem adres. Nie zadzwoniłem na pogotowie. Dr. Johns był moim lekarzem już od dobrych paru lat. Był starszym, już siwym człowiekiem, z skończonym doktoratem, sądziłem że lepiej gdy on zbada Hope.
      Mężczyzna dotarł w mgnieniu oka, pod wskazany przeze mnie adres. Miałem szczęście akurat był nie daleko.
-Co z nią?
-Jest lekko osłabiona. Na wszelki wypadek lepiej gdyby zrobiła badania w klinice.
Dziewczyna lekko otworzyła oczy.  - Proszę brać ten lek na osłabienie, przez najbliższy tydzień i nie wychodzić z domu. I jeżeli się pani nie poprawi proszę pójść do kliniki na badania. To naprawdę silny lek, wiec gdyby nie pomógł, lepiej nie ryzykować. Możliwe że to tylko przejściowe..
-Dziękuję. Ja już się postaram żeby jej się nic nie stało.
Mężczyzna wyszedł. Usiadłem koło Hope.
-Dziękuję.-popatrzyłem pytająco.
-Za co?
-Uratowałeś mi życie. Nie wiem co by się stało gdyby ciebie tu nie było.
-A powiesz mi w końcu... Jesteś chora? -spytałem lekko zdenerwowany.
-Mam depresje, i nie jem za dużo, ale to nic...
-Jak to nic? Nie widzisz co się z tobą dzieję? Dziewczyno.... - pochyliłem się i ją lekko przytuliłem. Jej słabe ciało lekko się trzęło.
-Zimno ci? Gdzie twoja kołdra? Przyniosę...-Dziewczyna cicho odpowiedziała że wszytko leży na górze. Postanowiłem jednak przenieść ją samą.  Jej ciało dalej sie trzesło. Lekko odsunęłem kawałek kołdry i położyłem bezbronną dziewczynę.
Usiadłem koło niej. Wyglądała tak słotko.
-Harry... -wydukała -...dziękuję.
-Ciii... Śpij- jej powieki opadły. Zastanawiałem się co dalej. Nie zostawię jej przecież samej. Ale trasa, wywiady, koncerty...
Moje życie w tej chwili kompletnie się zawaliło.
Ale czemu nie była ze mną szczera... Przecież już tyle wiedziałem...  Już sam nie wiem. Ale napewno teraz nie zostanie sama. Jeszcze nie wiedziałem że to nie jedyny z jej sekretów.
Wziąłem jej małą, słabą dłoń w moją... I jak dziecko rozpłakałem się.
Wkońcu zrozumiałem... Życie nie ma sensu jeśli nie żyjesz dla kogoś...

"Czasem płaczę bo chce mi się płakać. Wtedy czuję że uchodzi ze mnie zło"

*******************************************************

Hello kochani.
Dziękuję za 5 obserwatorów. To właśnie dzięki wam postanowiłam kontynuować bloga. Bo przechodziły mi przez głowę myśli żeby go zawiesić.
Ale jestem... :D
Mi rozdział się nie podoba, ale liczę na waszą opinię...
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Ale postaram się coś napisać jak najszybciej.
Jak myślicie czy Hazza powie Hope że jest sławny?
To do następnego... xx