środa, 27 marca 2013

Zawieszam...

Przepraszam, [jeśli to wogóle ktoś czyta] ale poprostu... Nie mam czasu, nikt tego nie czyta. Możliwe że kiedyś jeszcze będę go kontynuować... Ale mam już pomysł na nowego bloga. Zobaczymy. Ale dziękuję wam i tak, za tyle wejść 6 obserwatorów. :) dzięki xx
Do to zobaczenia xx
R... Xxxx

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział trzeci

"Jutro musi być wreszcie jutrem,   a nie kolejnym zniszczonym dzisiaj..."

     Wydawało mi się że ten spacer trwał wieki. Facet gadał jak najęty o swojej firmie. Myślałam że się zanudzę na śmierć. Na chwilę się zatrzymaliśmy. Przestał nawijać. "Oh dzięki ci boże za to"-pomyślałam.  Staliśmy pod dużym dębem. Był juz półmrok. Nie mogłam zobaczyć nikogo oprócz nas. Nagle Liam złapał mnie w pasie, i przyciągnął do siebie. Zaczął szeptać do mojego ucha. Byłam zbyt zszokowana, żeby zrozumieć. Stałam bez ruchu. Nie wiedziłam co sie dzieję. Dopiero gdy powoli próbował wsunąć swoją dłoń pod moją sukienkę, otrząsnęłam się. Próbowałam się oddalić się od niego. Nic z tego.
     Po chwili chyba się opamiętał. Wyciągnął rękę...
-Przepraszam. -szepnął mi do ucha. Oddalił się. Dalej nie wiedziłam co się stało. Już go nie widziałam.
     Powoli kierowałam się w stronę domu mojej matki. Liam'a już nie było. Porzegnałam się z moją rodzicielką, zabrałam swoje kluczyki, i wyszłam. Na szczęście obyło się bez pytań.
    Gdy tylko weszłam do domu, od razu skierowałam się do łazienki. Chciałam zmyć z siebie jego dotyk. Może to dziwne, ale wcierałam, mydło, w swoje ciało najmocniej jak mogłam. Jak by to miało pomóc.
     Założyłam szlafrok, a brudne rzeczy wrzuciłam do pralki. Szybko dotarłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam bieliznę, dresowe spodnie i luźną bluzkę.
Ubrałam się, i poszłam do salonu. Postanowiłam nie zamartwiać się dziś juz niczym. Z szafki wyciągnęłam wino, które kupiłam już jakiś czas temu, i mały kieliszek. Wiedziałam że lekarz zabronił. Lecz ból psychiczny był zbyt wielki.
Pierwsza lampka 2...3...4....
    Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Oczywiście myśl żeby nabyć tabletki przyszła już po fakcie. Rozciągnęłam się mozolnie, i podniosłam się. Jednak jakaś siła wyższa nie pozwoliła mi ustać za długo, i runęłam na moje legowisko. Po kolejnych próbach, stwierdziłam że to nie ma sęsu, i na moje szczęście powieki same się zamykały. Usunęłam.
     Obudziłam się już w znacznie lepszym stanie. Tylko jestem ciekawa jak to się stało, że znalazłam się w łóżku. Jak dobrze pamiętam zasnęłam na kanapie."MAGIA"- pomyślałam.
Zeszłam na dół, kierując się do kuchni. Wyciągnęłam kubek i wlałam troche niegazowanej wody. Postanowiłam się ubrać i odświeżyć. Po wykonanych czynnościach, ktore zajeły mi około 50 minut, gdyż postanowiłam wsiąść kąpiel, po wczorajszym wieczorze sądzę że było to najlepsze rozwiązanie.
      Zapięłam mój czerwony płaszcz i byłam gotowa do wyjścia. Moim celem dziś była apteka.
     Czy mogłabym prosić coś na ból głowy? -spytałam.
-Chwilkę.. Proszę. To jest £2,99. -Dałam wyznaczoną ilość pieniędzy i grzecznie podziękowałam.
    Już miałam złapać za klamkę, jednak ktoś mnie wyprzedził. Drzwi apteki się otworzyły, a ja upadłam głową uderzając o płytki. Obraz się rozmazał. powoli próbowałam się podnieść. Ujrzałam dość wysoką postać, z bujną fryzurą.
Po chwili obraz wracał do normy. W końcu mogłam zobaczyć sprawcę mojego upadku.
-Harry? -chłopak pomógł mi się podnieść.
-Nic ci nie jest? Marnie wyglądasz.-powiedział.
-Wszystko w porządku, oprócz tego że oberwałam drzwiami od jakiegoś idioty. -uśmiechnęłam się chamsko. Chciałam wzbudzić w nim lekkie wyrzuty sumienia. - Tak.- Wyszliśmy na zewnątrz, wolno maszerując.
-Przepraszam. A tak poza tym dobrze się czujesz?-Już chciałam odpowiedzieć, lecz chłopak pociągnął mnie za ramię. Szybko skierował sie w jakąś z bocznych uliczek.
-O co chodzi?- spytałam zdezorientowana. Chłopak nie odpowiedział.  Oboje szliśmy w ciszy. Nikomu ona nie przeszkadzała. Od razu wiedzieliśmy gdzie idziemy.
     Po 15 minutach dotarliśmy do miejsca w którym się poznaliśmy. -Możemy się przejść? Nie mam ochoty siedzieć..-Może moje pytanie zabrzmiało głupio, lecz chłopak pokiwał głową na 'tak'.
-A u ciebie wszystko okey?
-Tak. Kompletnie nie mam na nic czasu.  Próby, wywi.... - na chwilę przerwał. - mam dużo na głowie... Mam próby do... Egzaminów. Dużo egzaminów w szkole teraz jest. -Zdziwiło mnie to ponieważ, szkoła zaczyna się dopiero za dwa tygodnie.
-Ej ale wiesz że szkoła zaczyna się za dwa tygodnie, tak?- chłopak dziwnie się na mnie popatrzył. Chwilę pomyślał i powiedział:
- Tak wiem, ale ... Przez lato też chodziłem. To inna szkoła. A właśnie, dobrze się czujesz? Blado wyglądasz. - Kolejny raz zakręciło mi się w głowie. Miałam małe problemy ze zdrowiem, a wczorajszy dzień niestety nie wyszedł mi na dobre.
- Nie, wszystko w porządku. Chyba pójdę już...
-Poczekaj odprowadzę cię. I nie protestuj. Nie chcę żebyś mi zemdlała na środku ulicy. - Ucieszyłam się że Harry postanowił odprowadzić mnie do domu. Mogłam lepiej go poznać.
       
      2 godziny później

Leżeliśmy na kanapie, z zamiarem oglądania filmu. Loczek uparł się że zostanie, ponieważ nie "wyglądam za dobrze". Film się zaczął jednak nikt nie był nim zainteresowany. Rozmawialiśmy na temat moich studiów, jak mam zamiar zostać fotografem.
-A masz jakieś zdiecia? -Pokiwałam głową. Szybko pobiegłam na górę, w celu znalezieniu moich najnowszych dzieł. Gdy powoli schodziłam na dół usłyszałam dziwną rozmowę którą prowadził mój przyjaciel, przez telefon.
-Tak rozumiem. Nie nic nie wie. A nawet jeśli to nie twoja sprawa... Tak... Jutro... Okey to pod studiem... Do jutra.
Zeszłam na dół udając że nic nie słyszałam. Nie chciałam się wtrącać.
-Coś się stało? -spytałam. Wiedziałam że mnie okłamie. I nie stało się inaczej.
-Moja matka jak zwykle nie daje mi spokoju. Ale to nic. Nie przejmuj się... Mogę? -wskazał na kopertę którą trzymałam w ręku.
Usiedliśmy na kanapie. Hazza przewracał kolejno zdięcia.
-Są naprawdę dobre...
-Dziękuję.- Chłopak odwrócił się i  popatrzył w moje oczy. Nie czułam skrępowania. Jednak coś mówiło mi że to się może źle zkączyć. Wstałam i wyszłam do kuchni. Z szafki wyciągnęłam tabletki. Usłyszałam za sobą kroki.
-Coś sie stało? Wszytko w pożądku?
-Tak, tak... Źle się czuję. -Powiedziłam po czym połknęłam dwie tabletki. -Nie martw się. Ostatnio choruję, ale to nic poważnego. -chłopak posłał mi dziwne spojrzenie. Lekko się zbliżył i dotknął mojego czoła.
- Jezu! Jesteś cała gorąca. -nagle poczułam jak słabne.
Nie straciłam przytomności. Słyszałam wszytko co wokół mnie się działo, jednak ból był zbyt mocny, nie mogłam się nawet ruszyć. Już nie słyszałam nic.

      Z perspektywy Harry'ego

     Nie wiedziałem co mam robić. Położyłem na wpół przypomną dziewczynę na kanapie, i wyciągnęłem swój telefon.
-Hello... Prosze przyjechać. Dziewczyna zasłabła... Adres... Już..- pobiegłem do blatu na którym leżał list z adresem -Hello..-podałem adres. Nie zadzwoniłem na pogotowie. Dr. Johns był moim lekarzem już od dobrych paru lat. Był starszym, już siwym człowiekiem, z skończonym doktoratem, sądziłem że lepiej gdy on zbada Hope.
      Mężczyzna dotarł w mgnieniu oka, pod wskazany przeze mnie adres. Miałem szczęście akurat był nie daleko.
-Co z nią?
-Jest lekko osłabiona. Na wszelki wypadek lepiej gdyby zrobiła badania w klinice.
Dziewczyna lekko otworzyła oczy.  - Proszę brać ten lek na osłabienie, przez najbliższy tydzień i nie wychodzić z domu. I jeżeli się pani nie poprawi proszę pójść do kliniki na badania. To naprawdę silny lek, wiec gdyby nie pomógł, lepiej nie ryzykować. Możliwe że to tylko przejściowe..
-Dziękuję. Ja już się postaram żeby jej się nic nie stało.
Mężczyzna wyszedł. Usiadłem koło Hope.
-Dziękuję.-popatrzyłem pytająco.
-Za co?
-Uratowałeś mi życie. Nie wiem co by się stało gdyby ciebie tu nie było.
-A powiesz mi w końcu... Jesteś chora? -spytałem lekko zdenerwowany.
-Mam depresje, i nie jem za dużo, ale to nic...
-Jak to nic? Nie widzisz co się z tobą dzieję? Dziewczyno.... - pochyliłem się i ją lekko przytuliłem. Jej słabe ciało lekko się trzęło.
-Zimno ci? Gdzie twoja kołdra? Przyniosę...-Dziewczyna cicho odpowiedziała że wszytko leży na górze. Postanowiłem jednak przenieść ją samą.  Jej ciało dalej sie trzesło. Lekko odsunęłem kawałek kołdry i położyłem bezbronną dziewczynę.
Usiadłem koło niej. Wyglądała tak słotko.
-Harry... -wydukała -...dziękuję.
-Ciii... Śpij- jej powieki opadły. Zastanawiałem się co dalej. Nie zostawię jej przecież samej. Ale trasa, wywiady, koncerty...
Moje życie w tej chwili kompletnie się zawaliło.
Ale czemu nie była ze mną szczera... Przecież już tyle wiedziałem...  Już sam nie wiem. Ale napewno teraz nie zostanie sama. Jeszcze nie wiedziałem że to nie jedyny z jej sekretów.
Wziąłem jej małą, słabą dłoń w moją... I jak dziecko rozpłakałem się.
Wkońcu zrozumiałem... Życie nie ma sensu jeśli nie żyjesz dla kogoś...

"Czasem płaczę bo chce mi się płakać. Wtedy czuję że uchodzi ze mnie zło"

*******************************************************

Hello kochani.
Dziękuję za 5 obserwatorów. To właśnie dzięki wam postanowiłam kontynuować bloga. Bo przechodziły mi przez głowę myśli żeby go zawiesić.
Ale jestem... :D
Mi rozdział się nie podoba, ale liczę na waszą opinię...
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Ale postaram się coś napisać jak najszybciej.
Jak myślicie czy Hazza powie Hope że jest sławny?
To do następnego... xx

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział drugi

                                         
     Z perspektywy Hope
     
   "Ludzie pytają mnie czemu tak trudno zaufać, ja pytam ich czemu tak  łatwo zawieść? "

    Już miłam się kłaść spać kiedy usłyszałam cichy dźwięk  mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz 'Harry' jedna nowa wiadomość. W głębi serca ucieszyłam się że napisał. Postanowiłam się z nim zapoznać. Był inny, ale nie wiem czy lepszy. Bałam się kolejnego rozczarowania. Ale przecież nowa znajomość nie może zaszkodzić.
Otworzyłam wiadomość :

"Hej. Jak minął Ci dzień?
Gdy będziesz gotowa się spotkać powiedz. Będę czekał.
                                           Harry xx"

      2 miesiące później

      Pisał już codziennie. Pytał co u mnie. Żegnał się na dobranoc. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy. Sama łapałam się na tym,  że czekałam kiedy napisze. Czy jest jakaś nowa wiadomość.  Został jeden haczyk, dalej się nie spotkaliśmy. Bałam się, cholernie się bałam, znowu zaufać.
Wiedział tak dużo o mnie. Sama nie wiem kiedy się tak zbliżyliśmy. Nie chciałam się spotkać, to mogło wszytko popsuć.
        Dziś miłam jechać do matki. Nie lubiłam wizyt u niej, każda z  nich prowadziła do kłótni. Ta jednak miała być inna. Matka znalazła mi kandydata na męża. Jak zawsze postanowiłam się z tego wymigać. To już nie pierwszy raz, jak chce mnie zesfatać z jakimś biznesmenem. I tym razem nie było inaczej.
           Stałam przed drewnianymi drzwiami bojąc się zapukać. Bałam się tego co bym mogła zobaczyć. Po dwóch minutach postanowiłam jednak uderzyć ręką w drzwi. Byłam ubrana w czarną smukłą sukienkę, do połowy ud i czarne szpilki. Matka zawsze uważała że kobiecie nie wypada chodzić w dżinsach i bluzie. Ja jednak miałam inne zdanie ta ten temat.
      Otworzyła mi kobieta po 40-dziestce. Zwana także moją matką.
-Choć, choć nasz gość już czeka. Ty jak zawsze nie punktualnie.-Zaprowadziła mnie do stołu. - To jest Liam. Hope....
- Dzieńdobry, miło mi jestem Hope.- Przywitałam się grzecznie i usiadłam na drugim końcu stołu.
Mężczyzna ubrany w czarny garnitur, przyglądał mi się od góry do dołu. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny, wręcz okropny dreszcz.
        Matka była nim zafascynowana. Wydawało mi się że najchętniej to ona by się z nim związała. A raczej z jego pieniędzmi. Jak się dowiedziałam jest właścicielem jakiejś dużej firmy. Po pewnym czasie zaczęło się robić coraz nudnej.
      Po zjedzeniu obiadu postanowiłam się zacząć zbierać do domu. Nie umkneło to uwadze mojej rodzicielki. Poszliśmy do kuchni. Oczywiscie ona musiała zacząć:
-A gdzie ty się znowu wybierasz. Twoje zachowanie było okropne. Nawet z nim nie rozmawiałaś. Nie widzisz kto to jest? Chce ci zapewnić dobre życie, a ty nawet nie odezwiesz się słowem do niego? 
-Nie szukam partnera. Moje życie mi odpowiada...-próbowałam wytłumaczyć znowu. Ale oczywiście wysłuchana do końca nie zostałam.
- Serio.. A co z twoimi studiami. Myślisz że mam na wszytko pieniądze, a twoje mieszkanie. A teraz marsz do niego. I koniec rozmowy.- cicho udałam się do salonu. Chciałam usiąść na przeciwko niego lecz matka pokazała mi miejsce koło niego. Grzecznie usiadłam i czekałam. Chyba na zbawienie. Po chwili chłopak zaproponował spacer po okolicy. Z musu zgodziłam się.

********************************************************************

Nie mam za wiele czasu dlatego taki krótki. Bardzo przepraszam.

Nowi bohaterowie:
Liam James Payne
Lat: 24
Mieszka: w Londynie, lecz jest z Wolverhampton, Anglia
Rodzina: dwie siostry Nicole i Ruth
Matka: (opis ogólny) mieszka w Ameryce. Liam stracił z nią kontakt 2 lata temu gdy postanowił się przeprowadzić do Londynu.
Ojciec: David Payne
Lat: 48
Mieszka: w Wolverhampton, Anglia
Praca: Adwokat
O nim: starał wychowywać się dzieci na takiego jak on. Tylko Liam dał się w to wrobić.

Postaram się dodawać rozdział w kazdy weekend. Jeszcze raz bardzo przepraszam.
Mam nadzieję że ktoś skomętuje.
Kocham... xx

   

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział pierwszy

     I oto jestem. Idę drogą. Gdzie idę pytasz? Nie wiem. Chyba przed siebie. Wiatr mota moje długie włosy, lecz ja nie przestaję. Chyba czegoś szukam? Sama nie wiem. Rozglądam się. Czuję że czegoś mi brakuje. -rozsądku-. Ale nie przeszkadza mi to. Z każdym kolejnym krokiem czuje się coraz lepiej. Przyciąga mnie jak magnez. Zaczynam biec, ciągle zadając sobie te same pytanie "czemu". Nagle moje serce zaczyna łomotać. Widzę zamglony obraz. Odwracam się i idę w zupełnie inny kierunek. Czuje się słabo. To już chyba koniec...

Rok wcześniej

     
        Jak co ranka obudził mnie dźwięk zabójcy snów. Budzik.  Mój odwieczny wróg, wyrywający z pięknej krainy marzeń, przypominający o rzeczywistości.
       Mozolnie się rozciągnełam. Jak zawsze skierowałam się do szafy. Nie miałam problemu z wybraniem ubrań. Wyciągnełam mój ulubiony niebieski dres. Szybko się przebrałam i wyszłam z domu, w pośpiechu zabierając jedynie gruszkę, która miała posłużyć jako śniadanie.
      Truchtem pokonywałam kolejne metry. Był półmrok, miasto powoli budziło się do życia.
       Trochę zmęczona usiadłam na najbliższej z ławek. Po pięciu cichych i jak bezcennych minutach przysiadł się do mnie jakiś koleś z okularami przeciw słonecznymi i kapturem na głowie. Był to dziwny widok, było rano, a słońce dobrze jeszcze się nie zbudziło. A on już w czarnych szkłach. Pierwsze moje skojarzenie było-to napewno wampir-. Zaśmiałam się cicho. Po chwili nieznajomy odezwał się:
-Widzę że mi się przyglądasz. Coś zemną nie tak?
-Przepraszam. Nic tylko...-przerwałam na chwile. Chłopak cały czas czekał, chyba na moją odpowiedź więc kontynułowałam -po co Ci te okulary? Nic do nich nie mam, ale jest wcześnie, słońce jeszcze dobrze nie wyszło.- Chłopak chyba się przejął, szybko ściągnął okulary i kaptur.
-Lepiej? Wiesz jak już mnie tak ładnie skrytykowałaś to może ja się przedstawię. Jestem Harry. A ty?- Dopiero gdy odwrócił już bez nakrycia głowe przedstawiając sie zobaczyłam jego cudne loczki.
-Jestem Hope. Miło mi się z tobą rozmawiało Harry, ale muszę już iść.- wstałam, uśmiechnęłam sie do niego, chciałam ruszyć lecz stanął przede mną.
-A mogę twój numer? -spytał z wielką niepewnością w głosie.
-Naprawdę muszę iść. -Chłopak już nic nie mówił. Poszłam zostawiając go samego.

   W domu

Wzięłam szybki prysznic, wyciągnęłam rzeczy do ubrania i nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam sie gotowa koło drzwi. Zadręczałam sie tym że nie dałam Harry'emu numeru. Wywoływał u mnie ciepło na samą myśl o nim. Sądziłam że to przejściowe.
     Pośpiesznych krokiem szłam w stronę szkoły. Bo przecież ona nie poczeka.

Z perspektywy Harry'ego

       Dziewczyna odchodziła a ja stałem jak wryty, zastanawiając się czemu wywołała u mnie prawdziwe ciepło na sercu. Miałem ochotę, a raczej zamiar ją poznać. Jeszcze nie wiedziała komu odmówiła.
       Nie piszczała na mój widok. Nie znała mnie? Każdy mnie znał z telewizji, radia... Ciekawiła mnie. Odmówiła mi a połowa dziewczyn pewnie chciała by być na jej miejscu.

     Dwa dni później

       -Masz coś dla mnie?- spytałem grubego mężczyzny. -No masz czy nie?
-A jeśli tak to co będę z tego miał.-pewnie myślał że coś dostanie. Grubo sie pomylił, ale w pewnym sensie dostał.
-Nie wylecisz. Pasuje?- Mężczyzna od razu wyciągnął małą  karteczkę z kieszeni.
-Prosze tylko nie pakój sie  w tarapaty. Prosze...
-Tsaaa...- Powiedziałem. Wyciągnełęm telefon i napisałem pod numer z karteczki. Na odpowiedź nie mówiłem długo czekać.

" Skąd masz mój numer?"

      Z perspektywy Hope

      Siedziałam zamknięta w moim małym królestwie, czytając książkę. Po chwili usłyszałam brzdęk w moim telefonie. Wzięłam go do ręki i przeczytałam wiadomości. Treść mnie przeraziła. A raczej jedno końcowe słowo.

  "Może dasz się zaprosić na kawę?
                                            Harry xx"

   -Harry... Ale jak ty?...-wyszeptałam sama do siebie.
       Myślałam że da sobie spokój z pierwszą lepszą poznaną na ulicy. Ale nie dał. Jest tysiąc takich jak ja a on musiał uczepić się właśnie mnie. Irytują mnie tacy ludzie.     Poczekam, odczepi się. Mam taką nadzieję...

**********************************************************************************

Przepraszam że tak długo, ale miałam przeprowadzkę. Następny rozdziały pojawi się jutro lub we wtorek.

Postanowiłam nie robić notki 'bohaterowie' wiec tutaj macie takie w skrócie. Pod każdym rozdziałem będę dodawać jeśli pojawi się ktoś nowy w opowiadaniu.

Hope Millie Tomlinson

Lat: 18

Mieszka: w londynie, kiedyś we Francji, dlatego świetnie mówi w obu językach [angielki/francuski]
Jest Brytyjką

Praca:  studentka fotografii.

Rodzina: jest jedynaczką,
mama: Amber Tomlinson
Praca: nauczycielka matematyki w szkole średniej
O niej:Kiedyś była alkoholiczką.
Ojciec: Nieznany

Hobby: Granie na gitarze, rysowanie, czytanie książek, koszykówka, plastyka.

O niej: Chce być niezależna, lecz jej matka jej na to nie pozwala.
Kiedyś często się cieła z powodów rodzinnych. Jest uparta i zazwyczaj nie zmienia zdania.

Harry Edward Styles:
Lat:19

Mieszka: w londynie. Kiedyś w Cheshire. Anglia

Praca: jest solowym piosenkarzem, wygrał brytyjskiego x-factor w 2008 roku. 

Rodzina: starsza siostra Jemma Styles

Hobby: kocha swoją pracę, którą uznaje za hobby.

O nim: zawsze marzył o karierze. Gdy osiągnął swój cel, zdarzył stracić wiele rzeczy, których teraz dopiero zaczyna mu brakować. Jest rozpuszczony i zawsze ma czego chce.

Jeśli macie jeszcze jakieś pytania do bohaterów, chętnie odpowiem w komentarzach.
Niektóre dane zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
I w moim opowiadaniu 1d nie występuje jako zespół.
Mam nadzieje że sie o to nie pogniewacie.

I oczywiście wszytskiego najlepszego dla naszego Zayn'a który ma urodziny! Wszytskiego naj....

Zapraszam do komętowania xx
:) kocham <3

sobota, 29 grudnia 2012

Prolog

   Czasem przychodzi w naszym zyciu coś czego kompletnie się nie spodziewamy. Przychodzi tak nagle. Czasem tego nie rozumiesz, nie masz na to wpływu. Jesteś wtedy kompletnie bezsilny.
   Mozliwe ze to tylko chwilowe... ale nie masz na to gwarancji. Musisz być cierpliwy. Ale przeciez człowiek to nie skała. Istota ludzka jest taka krucha. Nie dasz rady przetrwać wszystkiego sam...
    Jeśli nie wiesz o czym mówie możliwe że nigdy nie byłeś w takiej lub podobnej sytuacji. Ale kto mówi ze nigdy nie będziesz...
     Kiedyś może sie okazać ze zostaniesz sam. Myślisz ze nie... ok! Nie wtrącam się. Tez tak myślałam. Myslałam ze mam oparcie. Jednak sie ostro przejechałam. Ale wiecie co jest najzabawniejsze... Wlasnie na tym/niej co sie zawiodłam zalezy mi najbardziej na świecie. Glupie nie... Tez tak sądze. Ale dalej mi zalezy.
    Napewno w waszym życiu jest taka osoba ktora znaczy dla was wszystko. A nagle jej niema... nie masz nic. Wlasnie!

Skoro nie mam nic pewnie zastanawiacie sie co tutaj robie... Sama nie wiem. Moze szukam odpowiedzi.. kto wie..


*******************************************

Mam nadzieje ze spodoba wam sie moj blog. Jest on moim pierwszym. Licze na kometarze. :) :) :)
nie pogardze krytyką. Czlowiek uczy sie przeciez na blędach.
Licze ze ktos bedzie wpadać.
Rozdzial 1 juz niedlugo tylko najpierw ogarne organizacje bloga.
Kocham... xx